Muli - składak cargo

recenzje

Zupełnie niespodziewanie na krótkie zastępstwo za naszego Babboe Mini Mountain, który długo oczekiwał na części po małej kolizji, trafił do nas składany, kompaktowy rower cargo od Mulicycles. Składane cargo!

Może nie aż tak jak współczesne składane rowery np. Brompton, ale w sposób wystarczający, żeby zbić argument „nie mam miejsca przechowywanie na przechowywanie roweru cargo”.

Muli ma składany przedni kosz, kiedy parkujemy lub nie wieziemy ładunku, po prostu składamy go, tak jak zamykamy torbę. Dzięki temu rower zajmuje o wiele mniej miejsca. Jeżeli dodamy do tego koła 20” z tyłu, 16” z przodu, długość całkowitą 195 cm i wagę 24 kg to okazuje się, że Muli to mini kompaktowy rower cargo. Dla porównania standardowy miejski rower ma około 175 cm długości, a Muli po złożeniu na szerokość zajmuje tyle co mieszczuch, najszerszym elementem jest kierownica. 

Nasz model zastępczy był w standardowej konfiguracji napędu, łańcuch, przerzutka Shimano Alifine 8. Dostępne są opcje z Alifine 11 i paskiem Gates, oraz wersje ze wspomaganiem elektrycznym Apendix, oraz Shimano Steps. Z wyposażenia dodatkowego dostaliśmy siedzenie dla 2 dzieci i namiot przeciwdeszczowy, bo miał zastąpić nasze Mini w codziennych trasach do żłobka, na zakupy i do pracy. 

Pierwsze wrażenie z jazdy to nadsterowność! Przednie koło o małej średnicy sprawia, że rower jest bardzo wrażliwy na każdy ruch kierownicą. Dotyczy to większości rowerów cargo typu longjohn, gdzie przednie koło jest mniejsze od tylnego. W przypadku Muli jest po prostu bardziej odczuwalne. Standardowe dwa kółka wokół bloku i nabiera się wprawy i nie ma problemu z prowadzeniem. Za to dzięki temu, że rower jest krótki i przednie koło jest małe zyskujemy nadspodziewaną zwrotność i bardzo krótki czas reakcji roweru na wykonywane manewry. Do miasta w sam raz. 

Przestrzeń ładunkowa, chyba najważniejszy element roweru cargo. Skrzynia, a raczej kosz jest wykonany z aluminiowego stelaża, boki perforowanej płyty aluminiowej, a przód i tył ze wzmacnianej tkaniny. Tak konstrukcja umożliwia składanie kosza i znacząco obniża jego wagę, przy zachowaniu wytrzymałości i nośności do 80 kg. Producent podaje pojemność 100 l, bez kłopotu można zmieścić większe zakupy, ale też dojechać na zdjęcia ze sprzętem, kamerą, statywem, a nawet niewielkim oświetleniem. 

Po zamontowaniu siedzenia dla dzieci zmieści się dwójka maluchów w wieku około 6 lat. Siedzenie można zamontować przodem lub tyłem do kierunku jazdy, taka opcja jest rzadko spotkana w rowerach cargo. Zawieszone na pasach siedzenie amortyzuje nierówności terenu. Jeżeli chcemy używać namiotu przeciwdeszczowego, ze względu na jego konstrukcję siedzisko musimy zamontować tyłem do kierunku jazdy. Takie umiejscowienie ma duży plus. Mały pasażer siedzi twarzą do nas i umożliwia to interakcję podczas jazdy, tylko się nie zapomnijmy i patrzmy na drogę. Nasz dwulatek był zadowolony ze środka transportu, poczytać można, rozejrzeć w około też. 

Z punktu widzenia kierującego też jest dobrze. Obawiałem się trochę wielkości, tfu małości, która jest atutem przy przechowywaniu i manewrowaniu, ale dla kogoś mającego 190 cm wzrostu może być niewygodną przeszkodą. Niepotrzebnie, geometria roweru jest też dostosowana dla wysokich, szytca siodełka miała jeszcze kawałek do progu maksymalnego wysunięcia, kierownica już była na maksimum, ale to też trochę moje przyzwyczajenie, nie lubię na miejskich rowerach zbyt pochylonej pozycji. Rower mimo braku wspomagania elektrycznego prowadzi się lekko, nie miałem problemu z żadnymi krakowskimi podjazdami. Pod górkę trzeba trochę mocniej zakręcić, ale to jak w każdym rowerze. Po lekkim terenie i leśnych ścieżkach rower też sobie radzi. Raz nas pokonało powalone drzewo, tzn. nie chciało mi się negocjować wysiadania z pasażerem i przenosić roweru nad przeszkodą. 

Jako podręczny, codzienny rower cargo sprawdza się idealnie. Mały, nie będzie problemów z przechowywaniem, mieści się nawet do windy, bardzo zwrotny, na początku może trochę za bardzo, nada się idealnie do odwożenia dziecka do żłobka, przedszkola, wracając zrobimy większe zakupy i do pracy też dojedziemy. Wszystko bez korków i stresu. Szczerze polecam jako pierwszy rower cargo. Jeżeli mieszkamy w bardziej pagórkowatym terenie możńa rozważyć opcje ze wspomaganiem elektrycznym. Ciężko mi było się rozstać z Muli, kiedy Babboe Mini Mountain wróciło z serwisu, ale powrót cargo ze wspomaganiem trochę mnie ucieszył, mimo, że w Muli nie odczuwałem jego braku. 

Za udostępnienie roweru dziękuje www.towarowe.pl
Tekst pierwotnie ukazał się w iMagazine
 

Udostępnij artykuł: