Creme Happy Wagon – dwukołowe szczęście do miasta

recenzje

Rowery ze wspomaganiem elektrycznym stały się codziennością, na ulicach naszych miast i w ofercie producentów – prawie każdy ma e-rower w ofercie. Targi Eurobike 2023 były tego najlepszym przykładem. Powoli to samo dzieje się z rowerami cargo. Jakiś czas temu dwa modele cargo zaprezentował Trek, teraz czekam już tylko na cargo marki Bianchi. Tymczasem cudze chwalimy, a swojego nie znamy. Polska marka Creme, specjalizująca się w stylowych rowerach miejskich, po cichu, bez rozgłosu, jakiś czas temu pokazała rower cargo typu longtail – czyli dwukołowy rower, gdzie przestrzeń ładunkowa znajduje się z tyłu roweru. Od kiedy go zobaczyłem w ofercie, koniecznie chciałem przetestować. W końcu się udało, dzięki uprzejmości sklepu Rowery Stylowe.

Happy Wagon – jak każdy longtail – konstrukcją jest bardzo zbliżony do tradycyjnego roweru. Jest dłuższy i obliczony na większe, cięższe ładunki. Tego typu rowery są bardzo popularne w USA. Zajmują mniej miejsca niż „tradycyjne” cargo typu longjohn ze skrzynią z przodu. Cargo longtail znosi automatycznie argument typu „nie mam gdzie trzymać roweru cargo”, bo zajmuje minimalnie więcej miejsca (na długość) niż zwykły miejski rower.

Przestrzeń bagażowa znajduje się w takim rowerze z tyłu; w przypadku Creme Happy Wagon jest to „ławka”, którą można dzięki akcesoriom dostosować do przewozu dwójki dzieci albo bagażu w różnej konfiguracji. Nasza wersja miała rączkę i poduszkę dostosowaną do przewozu starszych dzieci (7+) i zamontowany fotelik Thule dla młodszych pasażerów. Mieszać konfiguracją możemy dowolnie: dwójka starszych dzieci, dwójka młodszych w fotelikach, sam bagaż, bagaż i dziecko… Rower jest również wyposażony w mniejszy, przedni bagażnik, znajdujący się nad przednim kołem, idealny do przewozu np. plecaka albo choćby truskawek. Dodatkowo mamy pod ławką małą torbę zapinaną na zamek, doskonałą na drobiazgi typu zestaw podstawowych narzędzi podręcznych, butelka z wodą etc.

Koła! To w tym rowerze jest nietypowe. Z przodu koło 24″, z tyłu – 20″, a to po to, żeby „ławka” (foteliki) były niżej, by małym pasażerom było wygodniej wsiadać, a do tego rower ma dzięki temu niżej położony środek ciężkości, co powoduje, że się go bardzo stabilnie prowadzi. Tylne koło jest zabudowane, osłonięte, żeby uniknąć ewentualnego wkręcenia się stopy pasażera i chlapania podczas mniej korzystnej pogody. Na wyposażeniu są również podnóżki, żeby małym-większym pasażerom było wygodnie. Na kołach – opony typu balonowego, szerokie, zapewniające dobrą amortyzację. Rama i przedni widelec nie są amortyzowane.

Rower ma dość nietypową ramę typu trapezowego – spotykaną w klasycznych „damkach”. Dzięki temu nie tylko sprawia wrażenie lekkiego, ale również faktycznie jest lekki, jak na tak dużą konstrukcję towarową (28 kg z baterią). Sercem napędu Creme Happy Wagon jest silnik centralny Shimano Steps Cargo, zasilany baterią 500 Wh, z przeznaczoną do niego przerzutką Shimano Nexus 5. Bateria jest umieszczona nisko, za silnikiem. Wspomaganie działa w trzech trybach: Eco, Normal i Turbo, w pierwszej chwili wydawało mi się, że trybów będzie za mało i wspomaganie nie będzie elastyczne. Byłem w błędzie – nawet przy obciążonym rowerze nie potrzebowałem więcej.

Rower ma w standardzie jedną bardzo przydatną funkcjonalność, której nie spotkałem w żadnym inny cargo. Mam na myśli regulowaną pneumatycznie sztycę siodełka. Naciskamy manetkę na kierownicy – siodełko się podnosi, naciskamy, dociskamy siodełko i… już opuszczone, puszczamy i zablokowane! Bardzo wygodna i przydatna funkcjonalność, jeżeli z roweru korzysta więcej niż jedna osoba, ale również na co dzień, bo dzięki temu łatwiej wsiąść czy zsiąść z roweru, szczególnie kiedy jest obciążony. Również podczas jazdy można precyzyjnie ustawić, zmienić wysokość siodełka, w zależności od terenu, po którym jedziemy i naszych preferencji.

Naszemu młodemu pasażerowi spodobało się nowe, inne cargo. Przez ponad trzy tygodnie miał luksus wyboru roweru cargo do transportu do przedszkola, na wycieczkę. Testowy Creme Happy Wagon był wybierany częściej, a po odesłaniu roweru, padło pytanie: „Tata, a kupisz mi taki rower?”. Niech to będzie rekomendacją.

Kilka słów od mamy

Rower dobry dla kobiety jest jak kobieca torebka: duży i efektowny. Taki kobiecy rower zatem im więcej przewiezie, tym lepszy, ale bez względu na gabaryty, musi być ładny. Creme Happy Wagon spełnia te warunki, to pierwszy rower cargo (z oglądanych przeze mnie), który uważam za naprawdę piękny. Ma świetne proporcje, miękką linię, eleganckie kształty i… można na niego zapakować znacznie więcej niż na moją miejską e-Gazelle. Urzekł mnie od pierwszej chwili, a po krótkiej przejażdżce wokół domu uznałam, że to doskonały prezent dla mnie na zbliżające się nieuchronnie okrągłe urodziny.

Jeździ się nim świetnie. Dopalanie, które daje silnik, nie powoduje wrażenia uciekania roweru spod tyłka, ale dobrze zgrywa się z designem: jest to miękki typ jazdy na e-rowerze. Po rundce „na pusto” dorzuciłam bagaż, czyli, ot, tam, jakiś mój codzienny plecak, torby z zakupami, laptop, książkę, czterolatka. W sumie pewnie jakieś 30 kg, których nie zauważyłam. Myślałam, że takim „tyłkiem”, jaki ma longtail, będę zamiatać ulice, ale nie. To dla Creme Happy Wagon była pestka.

Jest i łyżka dziegciu. Podobnie jak wiele pięknych rzeczy jest nieużytecznych, taki design roweru nie sprawdza się w użytkowaniu w 100%. Rurki, które tworzą ładną trapezową ramę, niestety są na tyle szerokie, że moimi ciągle jeszcze stosunkowo zgrabnymi łydkami szurałam po rurkach. Obawiam się, że to nie tylko mój problem i więcej kobiet miałoby podobne doświadczenie. Po raz kolejny dowiedziałam się, że design jest robiony pod mężczyzn, bo ich nogi są nieco inaczej zbudowane niż nogi kobiece. Na dłuższą metę zatem musiałabym wybrać: albo rower i siniaki na łydkach, albo… No właśnie. Na razie poczekam. Okrągłe urodziny za dwa lata, a nuż design Creme Happy Wagon się zmieni do tego czasu.

Dziękujemy za udostępnienie roweru sklepowi Rowery Stylowe. Dla czytelników z kodem bikewithkids mamy rabat 5% na cały asortyment w sklepie online.

Jak wybrać rower cargo? – część 1

porady

Naszym podstawowym środkiem transportu z dzieckiem jest rower cargo. Młody pierwszą przejażdżkę odbył, mając niecałe 3 miesiące, w testowanym Urban Arrow Family, a potem już poszło z górki. Na dłużej zostało z nami Babboe Mini Mountain . Obecnie jeździmy Riese & Müller Load 60 . Przez trzy lata mieliśmy okazję sprawdzić, przetestować prawie wszystkie modele rowerów cargo dostępne w Polsce. Wybór tego jedynego, właściwego nie jest prosty, bo nie ma rowerów do wszystkiego (no, prawie).

Rodzajów rowerów cargo możemy wyróżnić kilka, koncentrując się na najczęściej spotykanych:

  1. Longjohn – dwukołowy rower ze skrzynią z przodu.
  2. Trike – trzykołowy rower z dwoma kołami z przodu i skrzynią pomiędzy nimi.
  3. Longtail – dwukołowy rower z przedłużonym tyłem i miejscem ładunkowym z tyłu – mało popularny w Polsce

My jeździmy na codzień przedstawicielem pierwszego gatunku (longjohn) i tym typem zajmiemy się w tym wpisie. Do miejskiej dżungli dwukołowy rower jest lepszym rozwiązaniem, a, wbrew powszechnej opinii, jest stabilniejszy i łatwiejszy w prowadzeniu od trzykołowego. Łatwiej pokonuje się nierówności, krawężniki, manewruje na wąskich DDR i przejazdach. Jest też po prostu lżejszy niż trzykołowy, a równocześnie daje dużą swobodę w kwestii ładunku.
Dwukołowe cargo typu longjohn (mniejsze przednie koło i przestrzeń ładunkowa z przodu pomiędzy kołem a drążkiem kierownicy) jest chyba najwygodniejszą opcją do przewożenia dzieci. Jest dostępnych wiele modeli o takiej konstrukcji.


Od klasyków jak Bakfiest.nl, przez popularne Babboe, stateczne Urban Arrow Family, sportowe Bullity, składane Muli, po terenowe Riese & Müller Load. Specjalnie pomijam wersje biznesowe – przeznaczone tylko do przewożenia towarów. Ograniczamy się (teraz) do rowerów przystosowanych do przewozu dzieci.

Po pierwsze powinniśmy się zastanowić, jaki styl jazdy rowerem preferujemy i po jakim terenie będziemy jeździć. Tak jak ze zwykłym rowerem – jedni preferują trekkingi, inni mieszczuchy holenderskie pozwalające na bardziej wyprostowaną pozycję podczas jazdy. Urban Arrow, Babboe, Bakfiest to typowe holenderskie konstrukcje. Siedzi się wysoko wyprostowanym, geometria ramy powoduje, że jedziemy statecznie, patrząc na świat z wysoka. Bullit, Muli, Riese & Müller wymagają od jadącego pozycji bardziej pochylonej, sportowa geometria zachęca do bardziej dynamicznej jazdy, zazwyczaj są też trochę bardziej zwrotne.

Po drugie kogo i jak często będziemy wozić – wielkość i typ skrzyni są istotne. Mały rower – jak Muli czy Babboe Mini – sprawdzi się z maksymalnie dwójką młodszych dzieci, ale jeśli różnica wieku jest duża (jedno dziecko na foteliku/ławeczce, drugie w łupinie), to będzie problem z wygodnym zmieszczeniem się. Dla dwójki czy trójki dzieci rozejrzyjmy się za czymś większym, np. Urban Arrow Family, Babboe Citi, Bullit, Riese & Müller Load 75, a może Gazelle Makki.

Wielkość przestrzeni dla pasażerów warunkuje m.in. długość roweru, bo szerokość jest zazwyczaj zbliżona (według polskich przepisów nie może przekroczyć 90 cm); longjohny mają zwykle około 65–75 cm szerokości. Małe modele, jak Babboe Mini, Riese & Müller Load 60, mają około 235 cm długości, większe Babbe Citi – 265 cm, Urban Arrow Family – 275 cm, ale składane Muli tylko 195 cm. Dla porównania długość standardowego mieszczucha na kołach 28” to około 175 cm. W specyfikacji 20 cm wydaje się niewiele, ale decyduje na przykład o tym, czy rower zmieści się do windy. Długość roweru znacząco wpływa na zwrotność, tu naprawdę 20 cm robi różnicę. Poza tym każdy model wymaga chwili przyzwyczajenia. Przesiadka z Urban Arrow Family na Muli spowoduje, że będziemy mieli wrażenie wielkiej nadsterowności. Z Babboe Mini na UA Family – wsiedliśmy na limuzynę i płyniemy po drodze, ale kosztem mniejszej zwrotności. Trzeba po prostu spróbować.

Ważny jest materiał, z którego jest wykonana skrzynia. Bakfiest i Babboe stosują drewnianą sklejkę. Tradycyjnie i praktycznie, odpowiednio zaimpregnowana jest odporna na warunki atmosferyczne, trudna do uszkodzenia, a panelowa budowa pozwala na łatwą i tanią wymianę w razie uszkodzenia. Wadą jest twardość. Urban Arrow Family, Riese & Müller (w modelu Packster) i Gazelle Makki mają skrzynie wykonane z EPP – rozszerzonego polipropylenu, przypominającego trochę styropian. Jest to bardziej miękko i lżej, ale materiał jest mniej odporny na uszkodzenia mechaniczne. Przedmiot o twardych, ostrych krawędziach wrzucony do skrzyni luzem może uszkodzić powierzchnię. Bullit od Larry vs. Harry ma kilka opcji zabudowy platformy ładunkowej, najpopularniejsza jest wykonana po prostu z brezentu namiotowego. Load 60 i 75 od Riese & Müller ma burty z materiału podobnego do sklejki, który jest równie twardy, ale lżejszy, za to w zestawie w opcji dla dzieci są wygodne miękkie foteliki z zagłówkiem i regulowaną wysokością oparcia.

W przypadku jazdy z dziećmi istotne są też dodatkowe elementy wyposażenia. Po pierwsze miejsce dla pasażera. Niektóre rowery w wersji podstawowej mają ławeczkę drewnianą z pasami bezpieczeństwa (Babboe, Bakfiest) – foteliki, miękkie siedzonka są jako opcjonalne dodatki. Urban Arrow ma w podstawowej wersji miękką ławkę, którą można jeszcze bardziej…, jakby to powiedzieć, zmiękczyć dodatkowymi akcesoriami. Modele Riese & Müller Load i Packster mają od razu miękkie wygodne, regulowane siedzenia. Wszystko to jest dostosowane dla młodych pasażerów mających minimum 18 miesięcy. Co z młodszymi? Nie da się?

Łupina Kiddy na amortyzowanym stelażu w Babboe Mini


Oczywiście, że można. Producenci oferują specjalne mocowania do łupin typu „MaxiCosi”. Takie rozwiązania znajdziemy u Babboe, Uraban Arrow, Riese & Müller. Część z nich ma dodatkową amortyzację. Dla trochę większych, już samodzielnie siedzących, są np. foteliki Melia .
Przegląd fotelików i rozwiązań do mocowania łupiny, fotelików na ISOFIX postaramy się opublikować wkrótce. Teraz dodamy tylko tyle, że dobór fotelika najlepiej skonsultować z pasażerem, przecież on tam będzie jeździł.

Oprócz siedzenia musimy też pamiętać o namiocie przeciwdeszczowym i osłonie przed słońcem. Te dodatki są uzależnione od producenta i modelu roweru. W przypadku niektórych (np. Urban Arrow) możemy mieć do wyboru kilka opcji pasujących do tego samego modelu roweru. Są namioty otiwerane przez podnoszenie do góry Riese & Müller Load 60 i Packster, oraz jeden z modeli do Urban Arrow Family, spotkamy otwierane po bokach jak w Babboe Mini i City, Urban Arrow Family, oraz Riese & Müller Load 75. Ważnym elementem namiotu jest możliwość zrobienia przewiewu przy równoczesnym nie wpuszczaniu deszczu/śniegu/zimna. Warto też zwrócić uwagę na kształt, duży namiot na dużym rowerze daje duży opór powietrza, np bańkowaty namiot Babboe City daje się mocno odczuć.
Które rozwiązanie jest najwygodniejsze? Kwestia indywidualnych preferencji. Nam najbardziej przypadły do gustu namioty z Urban Arrow Family i Riese & Müller Load 75 z super wygodnym otwieraniem z boków i możliwością jazdy z podwiniętymi bokami.

Napęd – to pytanie, czy rower ma być ze wspomaganiem elektrycznym, czy bez i z jakim rodzajem przerzutki. Musimy mierzyć siły na zamiary, czy damy radę pojechać rowerem ważącym zazwyczaj około 30 kg + z pasażerem bądź pasażerami i wszystkimi dodatkami, które dzieci chcą ze sobą zabrać. Nasze dziecko na przykład jeździ z podręczną biblioteką.
Gdzie mieszkamy: czy jest płasko, czy mamy w okolicy pagórki? To są czynniki do rozważenia. O rodzajach wspomagania do rowerów elektrycznych już pisałem – zachęcam do zajrzenia tutaj. To samo odnosi się do rowerów cargo, z małą różnicą, że nie ma seryjnych rowerów cargo z silnikiem w przednim kole; taka konstrukcja słabo się sprawdza. Nasze wszystkie rowery, z wyjątkiem zastępczego Muli, miały wspomaganie elektryczne. Kraków wprawdzie nie jest bardzo pagórkowaty, ale wystarczy wyjechać kawałek za miasto i docenia się moc wspomagania.


Co do przerzutki, to w holenderskich (np. Urban Arrow i duża część modeli Babboe) znajdziemy przerzutki planetarne (w piaście). To bardzo dobre i wygodne rozwiązanie, prawie bezobsługowe, do miasta w sam raz. Niektóre modele mają tradycyjne przerzutki spotykane w rowerach MTB czy trekkingowych (część modeli Babboe i Riese & Müller). Ze względu na odsłoniętą konstrukcję wymagają one więcej uwagi niż planetarne, łańcucha nie da się zamknąć w pełnej osłonie, więc trzeba go częściej czyścić i uważać na nogawkę. W tzw. modelach z wyższej półki można zamówić rower z napędem na pasku Gates, wtedy mamy przerzutkę planetarną (nie można zastosować tradycyjnej) i jeszcze większą bezobsługowość, wytrzymałość i czystość – paska się nie smaruje, tylko myje wodą od czasu do czasu, i według danych producenta wytrzymuje co najmniej kilkanaście tysięcy kilometrów (dla porównania łańcuch średnio 3000–4000 km, zależnie od warunków i serwisowania).


Mieliśmy rowery cargo z łańcuchami, mamy teraz z paskiem, na razie bezserwisowo przejechaliśmy ponad 1600 km, krótką recenzję naszego aktualnego Krokodyla można znaleźć tutaj.

Tak jak nie ma samochodu uniwersalnego, tak nie ma roweru do wszystkiego. Opcji wśród cargo longjohn znajdziemy wiele, od statecznych, jak limuzyny Urban Arrow, przez szybkie sportowe w swojej charakterystyce Bullity, do trochę przypominających terenowe Riese & Müller Load, gdzieś pomiędzy z małym, kompaktowym Muli, które zaparkujemy wszędzie. Trzeba po prostu spróbować, przejechać się kilkoma modelami i zobaczyć, jaki styl jazdy i funkcjonalności roweru nam odpowiadają. Większość dystrybutorów rowerów cargo ma flotę demo i oferuje wypożyczenia. My niezmiennie zapraszamy do ekipy z towarowe.pl, która pomoże, doradzi, a może na hasło #roweremzdzieckiem zaoferuje mały rabat.