O świetle – jak ustawić prawidłowo oświetlenie roweru

porady

Zimno się robi i baterie w e-bike za tym nie przepadają, to już wiemy. Razem z chłodem przychodzi krótszy dzień. Często wychodzimy, a raczej wyjeżdżamy rowerem w porannej szarówce, a kiedy wracamy jest już ciemno. W takich warunkach trzeba pamiętać o prawidłowym, a przede wszystkim bezpiecznym oświetleniu, bez względu na typ roweru jakim się poruszamy. 

Brak oświetlenia jest niebezpieczny dla nas i innych uczestników ruchu. Z drugiej strony zbyt mocne, agresywne oświetlenie również stanowi niebezpieczeństwo – możemy kogoś jadącego z naprzeciwka oślepić i wjedzie w nas lub zjedzie z drogi. Jakie powinno być dobre oświetlenie roweru?

  1. Musimy być dobrze widoczni, 
  2. powinniśmy dobrze widzieć drogę przed nami, 
  3. nie możemy oślepiać innych uczestników ruchu
  4. inni uczestnicy ruchu powinni być wstanie oszacować prędkość z jaką się poruszamy i w jakiej odległości się od nich znajdujemy 
  5. musi spełniać przepisy określone w Rozporządzeniu Ministra Transportu z 6.06.2013 w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz ich niezbędnego wyposażenia, Dz. Ustaw 2013 poz. 951.

Dlaczego punkt o przepisach jest ostatni? Ponieważ polskie przepisy nie są zbyt szczegółowe i np. dopuszczają światła migające, które w pewnych warunkach są lepiej widoczne niż światło ciągłe, ale nie spełniają pkt 2-4 z powyższej listy. 

Mamy pkt 1. Silne światło, więc nas widać, więc o co chodzi? 

Przechodzimy do pkt. 2. Nawet silne źródło światła, kiedy będzie bardzo rozproszone nie oświetli dobrze drogi przed nami, tylko wszystko dokoła, oprócz drogi. Dlatego w autach ustawia się geometrię świateł, żeby świeciły na drogę. W rowerowych geometrii się nie ustawia, ale te porządniejsze mają układ optyczny – kolimator i soczewkę, czasem układ kilku soczewek skupiających strumień światła w określonym kierunku – na drogę. Ktoś powie, że widoczność nawierzchni drogi nie jest taka istotna, w mieście jest oświetlenie uliczne i widać drogę. Czasem widać, czasem nie, widoczność powierzchni drogi nie będzie istotna do pierwszej dziury przez którą się przewrócicie. Niestety nasza infrastruktura rowerowa i drogowa nie należy do gładkich jak stół. 

Jak to za mało to jedziemy dalej pkt 3. Geometrię świateł samochodowych ustawia się tak żeby nie oślepiały nadjeżdżających z naprzeciwka. Znowu w rowerowych tego nie mamy. Spotkaliście kiedyś rowerzystę jadącego w mieście z czołówką? Nic przyjemnego jak ktoś wam mocnym światłem zaświeci prosto w oczy. Tak przy okazji, to jazda z czołówką  jest regulowana przez przepisy PL i jest zabroniona., o tym później. Wracamy do kolimatora z pkt 2. Jego głównym zadaniem jest „odcięcie” strumienia światła, żeby nie świecił zbyt wysoko, czyli nadjeżdżającym z naprzeciwka w oczy. Jeżeli nasza lampka nie ma odcięcia, to po prostu ją skierujmy w powierzchnię drogi, nie za mocno, żeby mieć oświetlone przed sobą, ale tak żeby nie oślepiała osoby stającej ~15 m przed rowerem. 

Ad 4. Jeżeli poruszamy się po zmroku, to inni uczestnicy ruchu powinni być wstanie ocenić orientacyjną prędkość z jaką się poruszamy, odległość w jakiej od nich jesteśmy albo czy w ogóle się poruszamy. Może stoimy na poboczu? Samochody są wyposażone w światła pozycyjne i drogowe i… światła samochodowe świecą światłem ciągłym, nie mrugają (kierunkowskazy to inna kategoria). Światło mrugające w pierwszym momencie jest łatwiejsze do zauważenia, dalej zaczynają się problemy. Pulsujące intensywnie światła bardziej oślepiają niż ciągłe. Utrudniają też ustalenie odległości od tak oświetlonego obiektu, oraz tego czy stoi, a jak się porusza to z jaką prędkością. Mrugające światła, szczególnie po zmroku to nie jest dobry pomysł. Jedyne zastosowanie jakie widzę to jazda w dzień w terenie niezabudowanym, wtedy oślepiać nie będą, a mogą trochę ułatwić zauważenie rowerzysty. W Polsce przepisy pozwalają na używanie migających świateł, ale np. bardzo szczegółowe niemieckie StVZO zabrania i można dostać drogi mandat. A tyle widzi osoba z naprzeciwka jeżeli nasz lampka intensywnie mruga.

Właśnie przepisy – pkt 5 ostatni. W Polsce nie są tak szczegółowe jak wspomniane niemieckie StVZO, które określają też to co opisałem w pkt 2-4 m.in. wymagają odcięcia strumienia światła, żeby nie oślepiać innych. W PL odnośnie do wyposażenia roweru i parametrów oświetlania mamy § 53 i § 56 wymienionego wcześniej rozporządzenia

§ 53. 1. Rower oraz wózek rowerowy powinny być wyposażone:

z przodu – co najmniej w jedno światło pozycyjne barwy białej lub żółtej selektywnej;

z tyłu – co najmniej w jedno światło odblaskowe barwy czerwonej o kształcie innym niż trójkąt oraz co najmniej w jedno światło pozycyjne barwy czerwonej;

 w światła, o których mowa w ust. 3 pkt 3, jeżeli konstrukcja roweru lub wózka rowerowego uniemożliwia kierującemu sygnalizowanie przez wyciągnięcie ręki zamiaru zmiany kierunku jazdy lub pasa ruchu;

co najmniej w jeden skutecznie działający hamulec;

w dzwonek lub inny sygnał ostrzegawczy o nieprzeraźliwym dźwięku.

§ 56.

  1. Światła pojazdu, o których mowa w § 53–55, powinny odpowiadać następującym warunkom:

światła pozycyjne oraz światła odblaskowe oświetlone światłem drogowym innego pojazdu powinny być widoczne w nocy przy dobrej przejrzystości powietrza z odległości co najmniej 150 m; w przypadku roweru i wózka rowerowe- go dopuszcza się migające światła pozycyjne;

powinny być umieszczone nie wyżej niż 900 mm i nie niżej niż 350 mm od powierzchni jezdni, a w przypadku roweru i wózka rowerowego nie wyżej niż 1500 mm i nie niżej niż 250 mm od powierzchni jezdni;

światła pojedyncze na pojeździe wielośladowym powinny być umieszczone po lewej stronie pojazdu możliwie najbliżej jego bocznego obrysu, jednak nie dalej niż 150 mm od tego obrysu; przepisu nie stosuje się do świateł oświetlających drogę, które powinny być umieszczone pośrodku;

dwa światła powinny być umieszczone symetrycznie po obu stronach pojazdu możliwie najbliżej jego bocznego obrysu, jednak nie dalej niż 100 mm od tego obrysu oraz na jednakowej wysokości nad jezdnią; widoczność dwóch świateł powinna być jednakowa;

światła czerwone nie mogą być widoczne z przodu, a światła białe (żółte selektywne) – z tyłu.

2. Dopuszcza się umieszczanie świateł odblaskowych:

1) barwy żółtej samochodowej:

a) na bocznych płaszczyznach kół pojazdu, o którym mowa w § 53–55, z tym zastrzeżeniem, że z każdego boku pojazdu powinny być widoczne co najmniej dwa światła: co najmniej po jednym, umieszczonym na kole przed- niej osi oraz na kole tylnej osi,

b) na pedałach roweru i motoroweru;

2) barwy białej – dodatkowo z przodu roweru i wózka rowerowego.

2a. Światła, o których mowa w ust. 2, mogą nie spełniać warunków określonych w ust. 1 pkt 2–4.

2b. W rowerach, wózkach rowerowych i przyczepach rowerowych dopuszcza się:

1) odblaskowy pasek w kształcie nieprzerwanego pierścienia, umieszczony na obu bokach opony, albo

2) elementy odblaskowe w kształcie nieprzerwanego pierścienia, umieszczone na bocznych płaszczyznach kół tych pojazdów.

3. Jeżeli do pojazdu zaprzęgowego, roweru, wózka rowerowego lub motoroweru są przyczepione: inny pojazd albo maszyna, albo urządzenie, powinny one być wyposażone co najmniej w jedno światło pozycyjne barwy czerwonej oraz co najmniej w jedno światło odblaskowe barwy czerwonej widoczne z tyłu, a ponadto w jedno światło pozycyjne barwy białej widoczne z przodu, jeżeli szerokość ciągniętych: pojazdu albo maszyny, albo urządzenia przekracza szerokość pojazdu ciągnącego; światła te powinny odpowiadać warunkom określonym w ust. 1.

3a. Do świateł pozycyjnych, o których mowa w ust. 3, w odniesieniu do przyczepy ciągniętej przez rower lub wózek rowerowy, stosuje się § 53 ust. 1a.

  1. Do świateł pojazdu, o którym mowa w niniejszym rozdziale, stosuje się zasady rozmieszczenia określone w § 1 ust. 2–4 załącznika nr 6 do rozporządzenia.

§56 wyjaśnia sprawę z czołówką wspomnianą wyżej. Światło nie może być zamontowane wyżej niż 1500 mm. Czołówka jest fajna, ale do lasu, w mieście to nic przyjemnego dla innych uczestników ruchu. Zbyt silne, nieprawidłowe oświetlenie może być równie groźne jak jego brak.

Nie wszystko jest ujęte w przepisach i nie wszystko da się w nich zawrzeć. Stosujmy się do nich, pamiętając też o rozsądku i uprzejmości dla innych uczestników ruchu. Jeżdżąc w ruchu miejskim nie jesteśmy sami na dordze. Zauważajmy innych i pozwólmy się zauważyć. Oślepianie własnym blaskiem zostawmy na inne okazje 😉

Jak wybrać rower cargo? – część 1

porady

Naszym podstawowym środkiem transportu z dzieckiem jest rower cargo. Młody pierwszą przejażdżkę odbył, mając niecałe 3 miesiące, w testowanym Urban Arrow Family, a potem już poszło z górki. Na dłużej zostało z nami Babboe Mini Mountain . Obecnie jeździmy Riese & Müller Load 60 . Przez trzy lata mieliśmy okazję sprawdzić, przetestować prawie wszystkie modele rowerów cargo dostępne w Polsce. Wybór tego jedynego, właściwego nie jest prosty, bo nie ma rowerów do wszystkiego (no, prawie).

Rodzajów rowerów cargo możemy wyróżnić kilka, koncentrując się na najczęściej spotykanych:

  1. Longjohn – dwukołowy rower ze skrzynią z przodu.
  2. Trike – trzykołowy rower z dwoma kołami z przodu i skrzynią pomiędzy nimi.
  3. Longtail – dwukołowy rower z przedłużonym tyłem i miejscem ładunkowym z tyłu – mało popularny w Polsce

My jeździmy na codzień przedstawicielem pierwszego gatunku (longjohn) i tym typem zajmiemy się w tym wpisie. Do miejskiej dżungli dwukołowy rower jest lepszym rozwiązaniem, a, wbrew powszechnej opinii, jest stabilniejszy i łatwiejszy w prowadzeniu od trzykołowego. Łatwiej pokonuje się nierówności, krawężniki, manewruje na wąskich DDR i przejazdach. Jest też po prostu lżejszy niż trzykołowy, a równocześnie daje dużą swobodę w kwestii ładunku.
Dwukołowe cargo typu longjohn (mniejsze przednie koło i przestrzeń ładunkowa z przodu pomiędzy kołem a drążkiem kierownicy) jest chyba najwygodniejszą opcją do przewożenia dzieci. Jest dostępnych wiele modeli o takiej konstrukcji.


Od klasyków jak Bakfiest.nl, przez popularne Babboe, stateczne Urban Arrow Family, sportowe Bullity, składane Muli, po terenowe Riese & Müller Load. Specjalnie pomijam wersje biznesowe – przeznaczone tylko do przewożenia towarów. Ograniczamy się (teraz) do rowerów przystosowanych do przewozu dzieci.

Po pierwsze powinniśmy się zastanowić, jaki styl jazdy rowerem preferujemy i po jakim terenie będziemy jeździć. Tak jak ze zwykłym rowerem – jedni preferują trekkingi, inni mieszczuchy holenderskie pozwalające na bardziej wyprostowaną pozycję podczas jazdy. Urban Arrow, Babboe, Bakfiest to typowe holenderskie konstrukcje. Siedzi się wysoko wyprostowanym, geometria ramy powoduje, że jedziemy statecznie, patrząc na świat z wysoka. Bullit, Muli, Riese & Müller wymagają od jadącego pozycji bardziej pochylonej, sportowa geometria zachęca do bardziej dynamicznej jazdy, zazwyczaj są też trochę bardziej zwrotne.

Po drugie kogo i jak często będziemy wozić – wielkość i typ skrzyni są istotne. Mały rower – jak Muli czy Babboe Mini – sprawdzi się z maksymalnie dwójką młodszych dzieci, ale jeśli różnica wieku jest duża (jedno dziecko na foteliku/ławeczce, drugie w łupinie), to będzie problem z wygodnym zmieszczeniem się. Dla dwójki czy trójki dzieci rozejrzyjmy się za czymś większym, np. Urban Arrow Family, Babboe Citi, Bullit, Riese & Müller Load 75, a może Gazelle Makki.

Wielkość przestrzeni dla pasażerów warunkuje m.in. długość roweru, bo szerokość jest zazwyczaj zbliżona (według polskich przepisów nie może przekroczyć 90 cm); longjohny mają zwykle około 65–75 cm szerokości. Małe modele, jak Babboe Mini, Riese & Müller Load 60, mają około 235 cm długości, większe Babbe Citi – 265 cm, Urban Arrow Family – 275 cm, ale składane Muli tylko 195 cm. Dla porównania długość standardowego mieszczucha na kołach 28” to około 175 cm. W specyfikacji 20 cm wydaje się niewiele, ale decyduje na przykład o tym, czy rower zmieści się do windy. Długość roweru znacząco wpływa na zwrotność, tu naprawdę 20 cm robi różnicę. Poza tym każdy model wymaga chwili przyzwyczajenia. Przesiadka z Urban Arrow Family na Muli spowoduje, że będziemy mieli wrażenie wielkiej nadsterowności. Z Babboe Mini na UA Family – wsiedliśmy na limuzynę i płyniemy po drodze, ale kosztem mniejszej zwrotności. Trzeba po prostu spróbować.

Ważny jest materiał, z którego jest wykonana skrzynia. Bakfiest i Babboe stosują drewnianą sklejkę. Tradycyjnie i praktycznie, odpowiednio zaimpregnowana jest odporna na warunki atmosferyczne, trudna do uszkodzenia, a panelowa budowa pozwala na łatwą i tanią wymianę w razie uszkodzenia. Wadą jest twardość. Urban Arrow Family, Riese & Müller (w modelu Packster) i Gazelle Makki mają skrzynie wykonane z EPP – rozszerzonego polipropylenu, przypominającego trochę styropian. Jest to bardziej miękko i lżej, ale materiał jest mniej odporny na uszkodzenia mechaniczne. Przedmiot o twardych, ostrych krawędziach wrzucony do skrzyni luzem może uszkodzić powierzchnię. Bullit od Larry vs. Harry ma kilka opcji zabudowy platformy ładunkowej, najpopularniejsza jest wykonana po prostu z brezentu namiotowego. Load 60 i 75 od Riese & Müller ma burty z materiału podobnego do sklejki, który jest równie twardy, ale lżejszy, za to w zestawie w opcji dla dzieci są wygodne miękkie foteliki z zagłówkiem i regulowaną wysokością oparcia.

W przypadku jazdy z dziećmi istotne są też dodatkowe elementy wyposażenia. Po pierwsze miejsce dla pasażera. Niektóre rowery w wersji podstawowej mają ławeczkę drewnianą z pasami bezpieczeństwa (Babboe, Bakfiest) – foteliki, miękkie siedzonka są jako opcjonalne dodatki. Urban Arrow ma w podstawowej wersji miękką ławkę, którą można jeszcze bardziej…, jakby to powiedzieć, zmiękczyć dodatkowymi akcesoriami. Modele Riese & Müller Load i Packster mają od razu miękkie wygodne, regulowane siedzenia. Wszystko to jest dostosowane dla młodych pasażerów mających minimum 18 miesięcy. Co z młodszymi? Nie da się?

Łupina Kiddy na amortyzowanym stelażu w Babboe Mini


Oczywiście, że można. Producenci oferują specjalne mocowania do łupin typu „MaxiCosi”. Takie rozwiązania znajdziemy u Babboe, Uraban Arrow, Riese & Müller. Część z nich ma dodatkową amortyzację. Dla trochę większych, już samodzielnie siedzących, są np. foteliki Melia .
Przegląd fotelików i rozwiązań do mocowania łupiny, fotelików na ISOFIX postaramy się opublikować wkrótce. Teraz dodamy tylko tyle, że dobór fotelika najlepiej skonsultować z pasażerem, przecież on tam będzie jeździł.

Oprócz siedzenia musimy też pamiętać o namiocie przeciwdeszczowym i osłonie przed słońcem. Te dodatki są uzależnione od producenta i modelu roweru. W przypadku niektórych (np. Urban Arrow) możemy mieć do wyboru kilka opcji pasujących do tego samego modelu roweru. Są namioty otiwerane przez podnoszenie do góry Riese & Müller Load 60 i Packster, oraz jeden z modeli do Urban Arrow Family, spotkamy otwierane po bokach jak w Babboe Mini i City, Urban Arrow Family, oraz Riese & Müller Load 75. Ważnym elementem namiotu jest możliwość zrobienia przewiewu przy równoczesnym nie wpuszczaniu deszczu/śniegu/zimna. Warto też zwrócić uwagę na kształt, duży namiot na dużym rowerze daje duży opór powietrza, np bańkowaty namiot Babboe City daje się mocno odczuć.
Które rozwiązanie jest najwygodniejsze? Kwestia indywidualnych preferencji. Nam najbardziej przypadły do gustu namioty z Urban Arrow Family i Riese & Müller Load 75 z super wygodnym otwieraniem z boków i możliwością jazdy z podwiniętymi bokami.

Napęd – to pytanie, czy rower ma być ze wspomaganiem elektrycznym, czy bez i z jakim rodzajem przerzutki. Musimy mierzyć siły na zamiary, czy damy radę pojechać rowerem ważącym zazwyczaj około 30 kg + z pasażerem bądź pasażerami i wszystkimi dodatkami, które dzieci chcą ze sobą zabrać. Nasze dziecko na przykład jeździ z podręczną biblioteką.
Gdzie mieszkamy: czy jest płasko, czy mamy w okolicy pagórki? To są czynniki do rozważenia. O rodzajach wspomagania do rowerów elektrycznych już pisałem – zachęcam do zajrzenia tutaj. To samo odnosi się do rowerów cargo, z małą różnicą, że nie ma seryjnych rowerów cargo z silnikiem w przednim kole; taka konstrukcja słabo się sprawdza. Nasze wszystkie rowery, z wyjątkiem zastępczego Muli, miały wspomaganie elektryczne. Kraków wprawdzie nie jest bardzo pagórkowaty, ale wystarczy wyjechać kawałek za miasto i docenia się moc wspomagania.


Co do przerzutki, to w holenderskich (np. Urban Arrow i duża część modeli Babboe) znajdziemy przerzutki planetarne (w piaście). To bardzo dobre i wygodne rozwiązanie, prawie bezobsługowe, do miasta w sam raz. Niektóre modele mają tradycyjne przerzutki spotykane w rowerach MTB czy trekkingowych (część modeli Babboe i Riese & Müller). Ze względu na odsłoniętą konstrukcję wymagają one więcej uwagi niż planetarne, łańcucha nie da się zamknąć w pełnej osłonie, więc trzeba go częściej czyścić i uważać na nogawkę. W tzw. modelach z wyższej półki można zamówić rower z napędem na pasku Gates, wtedy mamy przerzutkę planetarną (nie można zastosować tradycyjnej) i jeszcze większą bezobsługowość, wytrzymałość i czystość – paska się nie smaruje, tylko myje wodą od czasu do czasu, i według danych producenta wytrzymuje co najmniej kilkanaście tysięcy kilometrów (dla porównania łańcuch średnio 3000–4000 km, zależnie od warunków i serwisowania).


Mieliśmy rowery cargo z łańcuchami, mamy teraz z paskiem, na razie bezserwisowo przejechaliśmy ponad 1600 km, krótką recenzję naszego aktualnego Krokodyla można znaleźć tutaj.

Tak jak nie ma samochodu uniwersalnego, tak nie ma roweru do wszystkiego. Opcji wśród cargo longjohn znajdziemy wiele, od statecznych, jak limuzyny Urban Arrow, przez szybkie sportowe w swojej charakterystyce Bullity, do trochę przypominających terenowe Riese & Müller Load, gdzieś pomiędzy z małym, kompaktowym Muli, które zaparkujemy wszędzie. Trzeba po prostu spróbować, przejechać się kilkoma modelami i zobaczyć, jaki styl jazdy i funkcjonalności roweru nam odpowiadają. Większość dystrybutorów rowerów cargo ma flotę demo i oferuje wypożyczenia. My niezmiennie zapraszamy do ekipy z towarowe.pl, która pomoże, doradzi, a może na hasło #roweremzdzieckiem zaoferuje mały rabat.