Eurobike 2024 – Hallo Future

recenzje

üNajwiększe targi rowerowe w Europie – Eurobike 2024 we Frankfurcie – odbywały się w tym roku od 3 do 7 lipca 2024 roku. Dzięki uprzejmości Riese & Müller miałem okazję być na samych targach, ale też zwiedzić siedzibę firmy w Mühtal niedaleko Frankfurtu.
Wycieczka po fabryce R&M i podejście firmy do mobilności przyszłości zdecydowanie zasługują na osobny wpis, tym razem więc tylko na temat samych tegorocznych targów.

Targi są odzwierciedleniem tego, co się dzieje na rynku, odpowiedzią branży rowerowej na potrzeby konsumentów, ale też tej na zmiany związane ze współczesną mikromobilnością. Pokazują efekt i cel zarazem przemian w naszych potrzebach transportowych w miastach. Zaryzykuję stwierdzenie, że rdzeń, tfu! – piasta  targów kręciła się wokół roweru jako środka transportu na co dzień, gdzie dominują e-rowery oraz wszelkiego rodzaju akcesoria do niego, od tych utylitarnych po typowo „gadżeciarskie”. Sam rower stał się swoistym gadżetem z mnogością możliwości personalizacji, od osprzętu przez indywidualną kolorystkę i dodatki „hand made”, które miały swoją własną strefę. Oczywiście nie zabrakło sportowej części, MTB, szosy, gravela odmienionych przez wszystkie tryby. Dysponując ograniczonym czasem, skoncentrowałem się na tym, co kręci się  wokół tegorocznego hasła Eurobike:

Hello Future, Hello Transformation”, wizji rozwoju i transformacji mobilności przyszłości.


Mając nawet dwa pełne dni, nie sposób obejrzeć na Eurobike wszystkiego, co chciałem. Udało mi się zobaczyć kilka nowości i przejechać kilkoma rowerami niedostępnymi jeszcze w Polsce. Przeszedłem kilometry na piechotę i aż żal, że targów rowerowych nie można zwiedzać na rowerze…!


Utrzymuje się trend widoczny na poprzedniej edycji. Dominują rowery ze wspomaganiem elektrycznym oraz rozwiązania do nich: napędy, baterie, akcesoria etc. Tutaj, oprócz dużych producentów – Bosch, Yamaha, Shimano, Bafang, pojawia się coraz mocniejsza konkurencja z Chin. Podczas targów premierę miał system napędu dla e-rowerów produkowany przez DJI! Tak, to ci, których przede wszystkim kojarzycie z dronami i stabilizatorami do kamer. Swoje doświadczenie w silnikach elektrycznych i precyzyjnym ich sterowaniem postanowili przenieść na nowy rynek. DJI Avionox to kompletny system dla e-bike. Silnik, kontroler, dwie wielkości baterii i dwa rodzaje ładowarek, wolna i szybka. Posiada funkcjonalności rozwiniętego systemu, sterowanie aplikacją, wbudowany GPS i LTE, alarm, dopasowywanie trybów wspomagania etc. Silnik jest na razie dostępny tylko w rowerach MTB Amflow. Trudno mieć dobrze wyrobioną opinię po dwóch okrążeniach na torze testowym. Silnik dobrze odpowiada na zachowanie rowerzysty – czy jest płynniej niż u popularnej konkurencji, czy nie? Raczej nie, a ponieważ producent na razie nie ma w tym toku planu wejścia na polski rynek, więc szybko się nie przekonamy.

Oczywiście to nie jedyne nowości wśród silników do e-rowerów. Yamaha pokazała nowe modele silników, a także zapowiedziała system podwójnych baterii (trochę późno względem innych graczy!). Bafang z kolei prezentował nowe silniki w piaście, połączone z automatyczną przerzutką. Ptaszki na targach ćwierkały, że Bosch pracuje nad nowym silnikiem dla Smart System. Do tego należy dodać ogromną liczbę niedużych producentów z Chin ze swoimi rozwiązaniami w myśl „tanio, szybko, do wymiany, jak się zużyje”.
Kolejnym producentem, jeszcze bardzo mało znanym w Polsce, który zwrócił moją uwagę, jest Velo de Ville. Duże stoisko, na którym znaleźć można było prawie każdy typ roweru ze wspomaganiem, włącznie z cargo.  Wyróżnikiem niemieckiego producenta są możliwości konfiguracji, niemal każdy rower jest produkowany pod konkretne zamówienie i może być niepowtarzalny. Zaczynając od kolorów – 32 do wyboru w palecie, przez rodzaj ramy – większość rowerów ma trzy opcje: męska, damska i z obniżonym wejściem (low step), po oczywiście komponenty napędu i akcesoria. Nowością Velo de Ville jest kompaktowe cargo Loady typu longtail. Ponieważ marka właśnie wchodzi na nasz rynek, już jesteśmy umówieni na testy, jak tylko Loady będzie dostępne.

W ogóle to Eurobike niemal krzyczy „Cargo! Cargo wszędzie!”. W jednej z hal wydzielono strefę ze stoiskami z rowerami cargo, ale można było je spotkać nie tylko tam. W zasadzie były wszędzie, szczególnie właśnie longtaile. Prawie każdy producent miał na stoisku mniejszy czy większy rower towarowy, łącznie z małymi producentami z Chin. Ci jednak, okazało się, mają dziwne podejście: na dwóch stoiskach zabroniono mi robić zdjęcia rowerów cargo.
Z modeli wartych odnotowania wspomnę model składanego wzdłuż cargo Avnson, które jako prototyp miałem okazje oglądać rok temu. Tym razem były już egzemplarze produkcyjne, na których można było się przejechać. Wyróżnia ich spośród konkurencji typ składania. Na czym to polega? Znane składane modele składają się wszerz i są krótkie, by pozostać kompaktowymi. Cierpi na tym przestrzeń ładunkowa. Tutaj zaś mamy rower, który możemy skrócić w celu przechowywania. Projekt jest ciekawy, wymaga jeszcze troszkę dopracowania, bardzo mu kibicuję.
Pojawiło się też kilka modeli składanych (wszerz, czyli „standardowo”), będących tak naprawdę wariacjami na temat składanego Muli. Wśród nich znowu „perełka”, prototyp Mij Bike – składany zarówno wszerz, jak i wzdłuż. Na razie według informacji producenta funkcja składania wzdłuż jest w trakcie dopracowywania, czyli jest to wyzwanie.

Kolejnym ciekawym modelem cargo był Cyclr, rodzinny longjhon ze zmienną długością skrzyni. 230 cm kompaktowo i 270 cm w pełnym rozłożeniu. Rower w pełni użytkowy w obu ustawieniach. Zmiana długości ułatwia manewrowanie i parkowanie. Niestety, projekt jest w fazie rozwoju i nie było możliwości przetestowania roweru.

Z grupy mikro-, a raczej nanocargo, na uwagę zasługuje LAX: mały, lekki rower użytkowy o bardzo ciekawym projekcie, z wieloma opcjami konfiguracji. Został doceniony i otrzymał nagrodę targów Eurobike. Nie jest to rower w moim stylu (choć jest to rower dobry designe’owo), ale na pewno będę śledził jego rozwój. Można było też spotkać tak futurystyczne projekty jak ebii Smart ebike od Acera – tak, tej firmy od komputerów i akcesoriów komputerowych. Jak widać nie tylko DJI dostrzegł potencjał w rynku e-rowerów… Kto będzie następny?


Oczywiście nie zabrakło marek specjalizujących się w cargo pokazujących nowości w ofercie. Muli zaprezentowało (w końcu!) adaptery do MaxiCosi, umożliwiające montaż łupiny dla małego dziecka, opcję zamykania skrzyni i nową nieskładaną skrzynię/platformę transportową. Hasebikes pokazało odświeżone modele dla osób ze specjalnymi potrzebami, w tym tandemy i trójkołowce.
Riese & Müller zaprezentowało Carrie – model, który miał premierę kilka miesięcy temu i który już mieliśmy okazję testować. Wpisujący się w trend małych składanych rowerów transportowych, tylko – jak to u R&M – brak miejsca na półśrodki i wszystko wykonano w najwyższym standardzie. Zostało to zresztą docenione, bo Carrie dostało Złotą Nagrodę targów Eurobike. Na marginesie: pełna recenzja Carrie już za chwilę. Pojawiła się też nowa opcja skrzyni do modelu Packster 70 – Buggy z obniżonymi burtami i przeprojektowanym namiotem, którego wzmocniony stelaż stanowi rodzaj klatki. Z nowości „nie cargo” pojawiła się nowa wersja modelu UBN Five, mojego ulubionego roweru miejskiego w stylu gravel, z kierownicą typu baranek i z napędem GRX. Dostał trochę mylącą nazwę UBN Commute. Absolutną nowością w ofercie niemieckiego producenta są dwa rowery na silnikach i przekładniach Pinon, Delite5 i Homage5. To dwa rowerowe SUV-y z pełną amortyzacją. Jeżdżą świetnie; system sterowania silnikiem i wbudowaną w niego przerzutką wymaga przyzwyczajenia, a na pewno wymaga tego ode mnie, przyzwyczajonego do innych systemów. Mimo że ciężkie rowery trekingowo-wypadowe nie są w moim typie, to bardzo chętnie bym wypróbował któryś z nich na dłuższym wyjeździe w terenie. Czekam na możliwość testów.


Z dużych producentów rowerów cargo na Eurobike zabrakło Urban Arrow – mimo że w czasie kiedy trwały targi zaprezentowało nowy model Family Next, w końcu z amortyzacją przedniego widelca. Niestety, roweru nie było na targach, za to można było spotkać CEO UA Jorrita Kreeka, przechadzającego się pomiędzy stoiskami i dokładnie przyglądającego konkurencji.

Ze znaczących nieobecnych, szczególnie po znakomitych zeszłorocznych premierach, należy też wymienić Thule. Lukę przyczepkową z nawiązką wypełnił Croozer, pokazując dwa nowe modele przyczepek dla dzieci oraz nowość – przyczepkę transportową. Pierwsza – to modularna Croozer Yunna. Przyczepka o prawie dowolnej konfiguracji. Można przewozić dwoje dzieci w różnym wieku, można dziecko i np. rowerek, można dziecko i psa, można zakupy. System akcesoriów umożliwia wygodną i szybką konfigurację i zmianę przeznaczenia przyczepki. Wbudowane akcesoria, jak zasłony przeciwsłoneczne, w tym boczne, siateczki na przechowywanie drobiazgów, dodają tylko atrakcyjności i możliwości. Drugim modelem jest Croozer Lykke, przyczepka składana – tak, wiemy, większość przyczepek się składa, ale nie tak. Lyyke się spłaszcza lewo–prawo, a nie góra–dół. Dzięki temu nadal można ją pchać, nawet kiedy jest złożona. Trzecia, przyczepka transportowa, wyróżnia się wielkością, bo ma pojemność do 135 l objętości ładunku, i obciążeniem, bo DMC wynosi aż 80 kg – co jest wyjątkowe wśród przyczepek rowerowych.



Nie zabrakło też stoisk z rowerkami dla dzieci. Dwaj wielcy producenci, Woom i EarlyRiders, nie mieli własnych stoisk, ale na wielu stoiskach z akcesoriami można było spotkać ich rowerki. Obecne było Puky, które zdobyło nagrodę targów za rowerek z automatyczną przekładnią LS Pro 16 i wagą tylko 5,5 kg. Z mniej znanych marek w Polsce na wyróżnienie zasługuje Affenzahn, producent ubranek, butów i akcesoriów dla dzieci, który wprowadził do asortymentu również rowerki. Zwracają uwagę materiałem wykonania ramy, są kompozytowo-plastikowe (PA/GF) z materiałów pochodzących częściowo z odzysku. Jeżeli dodamy do tego żywą kolorystykę, dużo akcesoriów i bajer w postaci światełka wbudowanego w tylną piastę, które zaczyna świecić na czerwono jak mała rowerzystka/mały rowerzysta ruszą, to otrzymujemy bardzo ciekawy produkt, moim zdaniem konkurencyjny dla znanych marek. Czekam na obecność marki Affenzahn w Polsce.

Zatrzymało mnie też stoisko KlickFix, producenta znanego głównie z systemu mocowania toreb, koszyków, akcesoriów do rowerów, ale produkującego również takie akcesoria. W tym roku zaprezentował serię Lori Bag – kolorowych torebek, plecaczków rowerowych dla dzieci.

Ilość akcesoriów przyprawiała zresztą o zawrót głowy. Odwiedziłem stoisko Abusa, by obejrzeć kilka nowości i zostałem zaproszony na miniprzyjęcie urodzinowe z okazji 100-lecia firmy, ale o tym za chwilę. Abus zaprezentował dwa nowe zapięcia: łańcuch i składane Bordo otwierane odciskiem palca. Według zapowiedzi będą kompatybilne z aplikacją Abus One, gdzie będzie można zarządzać „palcami”, które mogą otwierać. Pokazali też nowy – kosmiczny! – kask HYP-E z wbudowanym oświetleniem, białym przednim, czerwonym tylnym (w tym światło stopu) i, uwaga!, kierunkowskazami uruchamianymi bezprzewodową manetką z kierownicy. Dla mnie osobiście za dużo i za kosmicznie, ale dlaczego nie? Jeśli miałoby to zwiększyć bezpieczeństwo rowerzystów? Linia tradycyjnych kasków dostała nowe pastelowe kolory i pojawił się model z przezroczystą pierwszą powłoką, spod której widać wypełnienie kasku.

Miałem też okazję obserwować pokaz cięcia zaprezentowanego na poprzednim Eurobike ulocka Granit Super Extreme 2500. Dwie szlifierki akumulatorowe, cztery tarcze i cztery baterie – taki zestaw jest w stanie tylko częściowo pokonać najmocniejsze zapięcie Abusa w czasie kilkunastu minut, produkując przy tym mnóstwo hałasu. Oczywiście każde zapięcie można pokonać, jednak Extreme 2500 utrudnia to złodziejom maksymalnie.

Pozostając w temacie bezpieczeństwa: nie mogłem nie odwiedzić stoiska producenta oświetlenia Supernova. Ponieważ mamy lampki Supernova we wszystkich naszych rowerach, byłem bardzo ciekaw nowych generacji i modeli. M99 Pro 2 z 3 trybami świecenia: dzienne, zwykle i długie robi piorunujące wrażenie. Już wiem, że to jest lampka, którą będę chciał mieć na następnym cargo. Mini 3 Pro – mniejszy brat – również z trzema trybami świecenia, będzie idealnym rozwiązaniem dla miejskiego codziennego roweru. Szukającym minimalizmu i solidnego oświetlenia na pewno się spodoba zupełnie nowy model Starstream X Pro, bardzo mała przednia lampka z dwoma trybami świecenia.
Dla wielbicieli retrorowerów, chcących połączyć współczesne wymogi bezpieczeństwa z vintage lokiem, producent pokazał nową wersję przedniej lampki M99 DY (na dynamo) w srebrnej obudowie. Preferujący styl glamour mogą zaś wybrać limitowaną serię B54 Max Gold w obudowie koloru złotego. Z lampek (chociaż w przypadku Supernova powinno się pisać lamp), pojawiła się nowa, mocniejsza TL3 Pro-S i całkiem nowy model TL3 Mini Seatpost Clamp, zintegrowany z obejmą sztycy podsiodłowej. Dodatkowo wśród nowości są dwa akcesoria – ładowarka USB-C podłączana pod system oświetlenia e-bike, umożliwiająca ładowanie telefonu z systemu zasilania roweru – coś, co chyba chce mieć każdy miejski rowerzysta, oraz klakson o głośności 110 dB i, przyznam, są chwile kiedy rozważam takie rozwiązanie dla naszego cargo. Wszytskie lampy Supernova są zgodne z dość rygorystycznymi obowiązkowymi niemieckimi normami StVZO. Szkoda, że nie mamy takich norm w Polsce.

Na koniec zostawiam nowość od Schwalbe, producenta opon i dętek? Co tu można wymyślić nowego? Wentyl do dętek! Schwalbe Click Valve pozwalający o wiele łatwiej założyć głowicę pompki na wentyl, zgodnie z nazwą – klik i już. Na testowych stanowiskach, rzeczywiście tak działał. Według specyfikacji jest drożniejszy o 50% od tradycyjnych wentyli. Wentyl występuje w trzech najpopularniejszych wersjach: presta, Dunlop i adapterze na samochodowy. Co najważniejsze, Click Valve jest kompatybilny z tradycyjnymi pompkami dla wentyli presta i Dunlop, w samochodowym po prostu ściągamy adapter. Czy to będzie mała pompowa rewolucja? Nie wiem, wszystko zależy od adaptacji na rynku i popularności. Przypomina mi się sytuacja z drugiej połowy lat 90., gdy kupowałem komputer i zapytałem o USB widoczne na przodzie obudowy, a sprzedawca odpowiedział, że to nowe dziwne złącze i raczej się nie przyjmie, bo nie ma co do niego podłączyć. Życzę Schwalbe, żeby nowy wentyl poszedł w ślady USB.

Oczywiście, to nie wszystkie nowości z tegorocznych targów Eurobike. Nawet dwa dni to za mało, żeby wszystko obejrzeć, spotkać się producentami rowerów, akcesoriów porozmawiać i przetestować nowe rowery. Niestety, nie mogłem być na Festival Days Eurobike (od piątku do niedzieli), w ramach których odbywały się pokazy akrobacji, wyścigi i działała specjalna strefa dla dzieci – Kids Area. Mam nadzieję, że za rok się uda. Pocieszeniem była możliwość uczestnictwa w Cargo Academy, czyli prezentacjach i panelach dyskusyjnych na temat przyszłości, rozwoju, wyzwań, jakie nas czekają w związku z rozwojem tego segmentu mikromobilności. Cargo, ale też przyczepki rowerowe, przestały być niszą – co było widać wśród wystawców – a stały się ważnym segmentem rynku. Zaczynając od wzrostu popularności (jako rodzinnego środka transportu), a kończąc na wyspecjalizowanej logistyce miejskiej (wykorzystującej rowery cargo i przyczepy w dostawach). Wiąże się to z koniecznymi zmianami w infrastrukturze rowerowej i uporządkowaniem, ujednoliceniem prawa (np. jakie parametry musi spełniać środek transportu, żeby być rowerem cargo). Teraz, w wielu krajach w ramach samej UE, przepisy są różne i bywają nieprecyzyjne. Plany dalekosiężne są, w Niemczech już mają opracowaną Narodową Strategię Rowerową 3.0, my w Polsce próbujemy pracować nad wersją beta 0.5… Mam nadzieję, że prace będą trwały i że się uda stworzyć procedury i narzędzia niezbędne do np. budowania bezpiecznej, nowoczesnej i wygodnej infrastruktury rowerowej. Że rower zacznie być traktowany jako istotny środek transportu i nowoczesnej mobilności. Chciałbym pojechać na kolejne Eurobike z Polską Strategią Rowerową 1.0, pokazując i mówiąc „Mamy to!”.

UBN Five – miejski rower, z którego nie chcesz zsiadać.

recenzje


Riese&Müller udostępniło dziś, 1.12.2023, konfigurator i możliwość zamawiania nowego modelu roweru miejskiego – Culture. Jeździliśmy nim na targach Eurobike i przyznaje że nie mogę się doczekać dłuższego testowania. Tymczasem test tóry chyba rozpocznie cykl #rowerembezdziecka – coś dla rodziców, dla tych co sami chcą gdzieś dalej i bliżej pojechać. Przypomni też Mikołajowi, co byśmy chcieli pod choinkę. Zaczynamy z wysokiego C i najwyższej półki rowerów miejskich.

Rower do miasta powinen być prosty, bezawaryjny i wygodny. UBN Five od Riese & Müller wszystkie te cechy spełnia, a do tego, jak raz się nim pojedzie, to żaden inny rower nie da już takiego doskonałego doświadczenia.
Ale po kolei, skąd się wziął taki rower? Odrobina historii. Najmniej skomplikowaną formą roweru jest tzw. ostre koło. Brak przerzutek i hamulców – kręcimy do przodu, jedzie do przodu, kręcimy do tyłu, jedzie do tyłu, przestajemy kręcić – zatrzymuje się natychmiast. Jest prosto, ale niewygodnie i wymaga sporych umiejętności oraz mocnych kolan. Trochę bardziej rozwiniętą formą jest single speed, czyli to, co większość z nas zna i kiedyś pewnie jeździła – rower bez przerzutek z jednym biegiem/przełożeniem, z hamulcem w kontrze, nazywanym też torpedo, z hamowaniem pedałami. Tak było np. w legendarnym Wigry 3. Bardziej rozwinięte modele miały wolnobieg i ręczne hamulce. Mało elementów w rowerze to mniejsza szansa na awarię. Jednak brak przerzutek daje się we znaki, przy ruszaniu i przy choćby najmniejszej górce.
Następnym etapem ewolucji rowerowej były przerzutki zewnętrzne, wewnętrzne w piaście, systemy amortyzacji etc. Więcej, bardziej skomplikowane, wymagające specjalistycznego serwisu. Nadjechały w końcu e-rowery i elektroniczne przerzutki, systemy ABS itd. Teraz rower w serwisie podłączamy pod komputer, dawno przestał być prostą konstrukcją dwa koła, rama i łańcuch. Będąc gadżeciarzem rowerowym, rozglądam się za nowościami i zastanawiam się, co jeszcze producenci wymyślą. Czasem jednak tęsknię za prostotą pierwszych konstrukcji rowerowych. Patrząc na DDR i ulice polskich miast – nie tylko ja. Często spotykam minimalistyczne single, ostre koła zbudowane na stalowej ramie, z ultrakrótkimi kierownicami. Wyglądają świetnie, prosto i minimalistycznie, jednak mają te same wady, co 50 lat temu. Jazda na nich wymaga siły i umiejętności, z wygodą ma niewiele wspólnego. Torby z komputerem do pracy nie weźmiemy, chyba że na plecy, zakupów nie zrobimy, a pod górkę będzie ciężko. Więc gdzie ta rewolucja?
Rewolucja dla miłośników minimalizmu rowerowego, nowoczesności i trochę gadżeciarstawa nadjechała cała na zielono. To Riese & Müller UBN Five – minimalistyczny e-rower do miasta. Stop! Jaki e-bike, gdzie?


Tak, UBN Five ma wspomaganie, chociaż na pierwszy rzut oka go można nie zauważyć. Bateria jest ukryta w dolnej rurze ramy, jedynie jej grubość delikatnie sugeruje, że to e-bike. Małego silnika centralnego Fazua o momencie obrotowym 60 Nm prawie nie widać. Cały system wspomagania, w tym bateria o pojemności 430 Wh i silnik, ważą 4 kg, co pozwoliło producentowi uzyskać wagę roweru około 17 kg. Zalicza to tego miejskiego e-bike’a do najlżejszych rowerów na rynku, mimo braku elementów karbonowych. Dla porównania, moja zwykła, analogowa, miejska Gazelle waży około 16 kg.
No dobrze, szukamy dalej elementów „e” i jeśli chodzi o tradycyjne wyznaczniki, to jest ciężko. UBN nie ma wyświetlacza, żadnego widocznego komputera sterującego. W górnej rurze ramy zamontowano mini sterownik z pięcioma diodami, które nas informują kolorem o trybie pracy silnika, podłączeniem za pomocą BT do smartfona i liczbą diod podświetlonych o poziomie naładowania baterii. Całym e-systemem tego roweru steruje mała manetka w kształcie pierścienia na kierownicy (pod lewą ręką), którą operujemy góra–dół i prawo. Trzy ruchy, nic więcej. Włączamy i jedziemy. Ale zaraz, zaraz… Wcale nie musimy włączać, możemy po prostu pojechać bez wspomagania. Dzięki ultralekkiej wadze na płaskim terenie w większości przypadków nie odczujemy potrzeby jego uruchamiania. Gdy jednak włączymy wspomaganie, to… dopiero będzie jazda!


Fazua jest mało znanym producentem silników specjalizującym się w ultralekkich silnikach do rowerów szosowych, gravelowych, MTB i miejskich, czyli wszędzie tam, gdzie liczą się waga i osiągi. Stąd jego stosowanie przez producentów z półki premium – jak Pinarello, Look czy Riese & Müller. Przy okazji robienia aktualizacji oprogramowania w silniku odkryłem, że Fazua należy do Porsche, tak tego Porshe. Silnik charakteryzuje się niespotykaną wśród silników rowerowych kulturą pracy i jakością wspomagania. Płynnie reaguje na zmianę kadencji, podjazdy i zjazdy. Jeździłem rowerami z większością dostępnych na polskim rynku silników. Tak naturalnego, płynnego wrażenia z jazdy nie miałem.
UBN Five po prostu – serio – płynie. Dzięki takiemu silnikowi Riese & Müller pozwolił sobie na niezastosowanie przerzutki (!) w tym modelu. Tak, to jest single speed. Dysponujemy tylko trzystopniowym wspomaganiem i trybem chwilowego przyspieszenia, żadnej zmiany przełożeń. Na sposób pracy napędu wpływ też ma zastosowanie paska Gates zamiast łańcucha, jest płynniej, czysto, bezgłośnie i bezobsługowo. Pasek myjemy czasem wodą, brak smaru, brak osłony łańcucha.
Nie tylko napęd i część „e” jest utrzymana w minimalistycznym duchu. Rower jest w pełni wyposażony: w błotniki, w bagażnik, w zintegrowane oświetlenie. Są, a jakby ich nie było. Użytecznie, funkcjo- nalnie, prosto i estetycznie. Wszystkie elementy tworzą spójną i przemyślaną całość.
Nie ma takiej sytuacji, jak niestety w wielu przypadkach, gdy dodamy do roweru błotniki czy bagażnik, to ten skądinąd ładny rower przestaje wyglądać. Minimalizm estetyczny i funkcjonalny nie oznacza braku nowoczesnych funkcji. Rower można, ale nie trzeba sparować z aplikacją mobilną RX Connect. Z RX Connect nasz smartfon staje się wyświetlaczem dla sterownika roweru.

Aplikacja wymaga zarejestrowania go w systemie producenta – w zamian uzyskujemy darmowy alarm
z trackerem GPS (rower ma kartę e-SIM) na rok. Po tym pierwszym roku opłata wynosi 39 EUR na 12 miesięcy. Poza tym w aplikacji otrzymujemy standardowe informacje o prędkości, trybie wspomagania, naszej mocy pedałowania i mocy dodawanej przez silnik. Nowa funkcja zapisywania śladu prze- jechanych tras z informacjami o prędkości, mocy, czasie i zaoszczędzonych kg CO2 jest w fazie beta i, z tego, co zauważyłem, wyświetla przejazdy z opóźnieniem. Zapisy trasy nie są tak szczegółowe, jak w aplikacjach sportowych i komputerkach z nawigacją, ale to jest rower miejski, aż takiej dokładności na co dzień nie potrzebuje. RX Connect, tak jak cały rower, jest utrzymana w minimalistycznym stylu. Dostajemy tylko podstawowe informacje, te, które są w danej chwili potrzebne. Aplikacja za funkcjonalność i integrację z rowerem została nagrodzona na targach Eurobike 2023 we Frankfurcie. Najważniejsze, szczególnie po bankructwie innego producenta rowerów, VanMoof, rower
w pełni działa bez aplikacji. Nie będzie alarmu i statystyk, ale to tyle. Mojego testowego egzemplarza używałem przez tydzień bez aplikacji, czekając na kod dostępu z Niemiec. UBN Five przejechał ze mną na pewno ponad 300 km, a podejrzewam, że więcej, nie liczyłem na początku. Roweru używałem przede wszystkim w mieście – takie jest jego przeznaczenie. Jednak ku mojemu lekkiemu zaskoczeniu
bez problemu poradził sobie w pagórkowatym Trójmieście, leśno-parkowych częściach Katowic, ale także na szutrowych drogach Podlasia – gdzie pojechał z nami na wakacje, jako zastępstwo analogowego trekkinga [pojechała na nim korekta, gwoli ścisłości – przyp. korekty]. Obawiałem się, że samo wspomaganie i miejskie opony na asfalt czy brak przełożeń to nie będzie odpowiedni zestaw na podlaskie pagórkowate drogi szutrowe. Myliłem się. Przy spokojnej, turystycznej, rodzinnej jeździe rower świetnie się spisywał. Rowerzystka mówiła, że lepiej niż analogowy trekking [rowerzystka = korekta – jest absolutnie zachwycona tym, jak się spisywał i wspomaganie oferowane przez UBN Five uważa za zupełnie niebiańskie – przyp. korekty].


Żeby nie było idealnie – UBN Five ma wadę, przynajmniej dla mnie. Siodełko. Oczywiście to jest bardzo indywidualny element roweru, jednak z seryjnym Fizik się nie polubiliśmy. Zmiana na żelowe SelleRoyal lub Brooks Cambium i komfort jazdy od razu o wiele wyższy, a dalekie wycieczki niestraszne dla wrażliwej części ciała. Drugą niedogodnością może być cena, bo rower w testowanej wersji kosztuje około 24 000 zł, co stawia go na półce droższych rowerów ze wspomaganiem. Jakość wykonania, minimalistyczny design z równoczesnym wykorzystaniem najnowszych technologii kosztuje. Czy jest wart swojej ceny – moim zdaniem tak. Producent puszcza oko do tych wszystkich, którzy jeździli na ostrym kole w młodości, a teraz szukają czegoś z minimalistycznym charakterem, ale wygodniejszego i nowoczesnego, odpowiedniego dla steranych życiem kolan trzydziesto i czterdziestolatków. Zdecydowanie polecam!